czwartek, 5 grudnia 2013

krwiopijcy

Pamietacie taką scenę z Dnia Świra, gdzie Adaś przeklinając pod nosem wrzuca żebrakom drobne? Ostatnio czułam się podobnie przechodząc obok pana grającego na skrzypcach. Nie dlatego,że nie potrafię przejść obok takich ludzi bez udzielenia drobnego wsparcia. Tylko dlatego,że przez tą pomoc niedługo sama nie będę miała co włożyć do garnka. Prezenty dla biednych dzieci, karma do schroniska,dziewczynka chora na nowotwór, żebracy,itd,itd. Sama Świata nie zbawie a muszę kupić jeszcze za coś prezent dla syna pod choinkę. Tylko jak tu odmówić? Jakby co też Was poproszę o pomoc,jakiś ryż, Mikołaj z czekolady albo coś....

środa, 5 czerwca 2013

Pierwsza choroba dziecka

  Od razu z grubej rury! Katar,kaszel,itp. dolegliwości ciągnące się tydzień. Leki za 160 zł bo oczywiście nic nie jest refundowane (polska polityka prorodzinna) i na koniec antybiotyk. Super, wszystko przechodzi a pojawia się jak grom z jasnego nieba ogrooomna sraczka ;/  Czy to się kiedyś skończy i czy każda choroba oznacza ciągnącą się w nieskończoność masakrę?!
  Z góry ostrzegam wszystkich przed lekarzami z ośrodków. Sprawdziła się rada doświadczonych matek,że jak dzieje się coś poważnego to tylko prywatnie. Niestety, gdybym nie posłuchała to pewnie wylądowalibyśmy w szpitalu.

środa, 22 maja 2013

Film o Beyonce

Życie to tylko sen. Już dosyć dawno nikt mnie tak nie zainspirował jak ta kobieta. Film ukazuję ludzką, prawdziwą i życiową stronę wielkiej gwiazdy. Niedościgniony ideał jest w gruncie rzeczy zwykłą kobietą, taką jak my, ale o niezwykłym talencie i sile. Nie wymagam od losu takiego głosu ale chociaż kapkę z jej determinacji w dążeniu do celu, byłoby cudownie.
Jak często zapominamy o tych naprawdę ważnych sprawach a skupiamy się na obiadkach, ciuchach, porządkach, ploteczkach, pieluszkach? Zamiast szykować dziecku wymyślne danie, lepiej usiąść i poczytać mu bajkę. Zamiast perfekcyjnie prasować facetowi nawet skarpetki lepiej tak po prostu się do niego przytulić. Może w docenianiu tych ważnych rzeczy tkwi klucz do sukcesu?
Polecam najpierw obejrzeć film a później dokładnie przemyśleć swoje życie :)

środa, 15 maja 2013

Pierwsze chwile z dzieckiem nie są ciągłą sielanką

Siedzę sobie i umieram z nudów bo moje dziecko śpi już drugą godzinę. Nie wiem jak to jest, ale 6miesięczne niemowlę śpi mi więcej niż jak miał dwa miesiące. Ciężko samej przed sobą mi się do tego przyznać ale to chyba dlatego, że po prostu ja w końcu rozumiem go w pełni i rozpoznaję prawie każdy rodzaj płaczu a nie jak to było na początku. Wszystko zwalałam na kolki, urobiona lulaniem na rękach po pas, blada z niewyspania i z przerażającym bólem głowy wywołanym ciągłym płaczem. Pierwsze tygodnie z dzieckiem nie są wcale taką sielanką jak to opisują w gazetach. Nie rozumiem tylko dlaczego innym matkom tak trudno się do tego przyznać. Pewnie, macierzyństwo to cud i najwspanialszy etap w życiu ale nie wierzę, że jestem jedyną matką, dla której początki były naprawdę trudne. Może nie potrzebnie tak się uzewnętrzniam z moimi problemami w gronie innych matek, może też powinnam przyjąć taktykę ,,moje dziecko przesypia noce, w dzień tylko leży na kocyku, gaworzy i się śmieje, nie wiem nawet co to kolki ani ząbkowanie"?

poniedziałek, 13 maja 2013

Byłam w Paryżu

Spełniło się moje kolejne marzenie!!! Teraz modlę się jeszcze o nie przybieranie na wadze pomimo wpieprzania jak dzika i o trzepanie kasy na jakiejś mega fajnej robocie :)

Dziecko wspięło się na kolejny szczebel rozwojowy i krąży po podłodze jak satelita. Myślę, że i tak trochę późno bo dzieci, które są mniej ciećkane na rękach robią to dużo wcześniej. A jak było u Was? Kiedy Wasze szkraby zaczęły wędrować, przerzucając się na różne strony?

piątek, 26 kwietnia 2013

Piekę serniki jak szalona!

Sadzę też kwiaty w doniczkach, zasypując wszystko dookoła ziemią, sprzątam szafki dowiadując się o milionach skarbów, jakie przede mną skrywały, robię sobie kurację nawilżającą dla mych spracowanych dłoni i namawiam męża na świństwa. Wiosna jednym słowem! :)

Wiem dlaczego kolejny kwiat smutnie umarł w moim domu! Zawsze sprawdźcie jaką wodę lejecie do konewki i czy to przypadkiem nie jest wrzątek...

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

szkoła jest fabryką klonów

  Siedząc wczoraj w kawiarni i popijając kawę czytałam artykuł o tym, że szkoła jest jak więzienie. Jej rolą nie jest edukacja a tworzenie podporządkowanych i nie umiejących myśleć samodzielnie obywateli. Pisałam maturę w 2008 roku i wracając myślami do tamtych lat jestem bliska stuprocentowej zgody z tą tezą. Pisząc wypracowanie na maturze z polskiego miałam w głowie zupełnie inny pomysł na tekst, ale wiedziałam, że może być niezgodny z kluczem. Wyprodukowałam więc jakąś zupełną ściemę, która później okazała się strzałem w dziesiątkę. Nie miałam szansy aby być doceniona za to co tak naprawdę myślę i jak ubieram to w słowa. Dostałam punkty za to, że wstrzeliłam się w klucz. Jaki to ma sens bo ciężko mi go odnaleźć? W szkole nie możemy być sobą. Musimy idealnie dopasowywać się do pewnych stereotypów, norm i kluczy. Tylko wtedy możemy odnieść jakikolwiek sukces. Będąc sobą, wyłamując się z tłumu zazwyczaj jesteśmy skazani na porażkę.
  Za parę lat mój syn pójdzie do szkoły i pewnie będzie skazany na taką samą drogę. Uświadomiłam sobie wczoraj jak ważna jest tutaj moja rola. Muszę mu pokazać co tak naprawdę jest ważne, czego ma się trzymać i nauczyć, że trzeba walczyć o to, żeby być sobą. Mały człowiek jest jak biała kartka, którą trzeba zapisać. Nie pozwólmy, żeby jakaś banda zabazgrała ją swoimi wymysłami.

piątek, 19 kwietnia 2013

koleżanki, koleżaneczki

   Dlaczego wyrażanie zdania o innych kobietach jest zawsze tak dziwnie odbierane przez facetów? Podobno oni nigdy nie doszukują się drugiego dna i biorą wszystko takim jakim jest. Nie w tym przypadku. To zawsze wychodzi mniej więcej tak samo: jesteś zazdrosna, mówisz tak bo jej nie lubisz, oj nie przesadzaj, wymyślasz bo masz okres.
  Poniosło mnie i powiedziałam po dłuższym podpuszczaniu, że naprawdę nie jestem zazdrosna o koleżankę z pracy bo wydaję mi się, że nie jest atrakcyjna. Przy kości, bez szczególnych zainteresowań- może być fajną kumpelą i tyle. W odpowiedzi usłyszałam właśnie, że muszę być cholernie zazdrosna skoro tak mówię i , że jestem wredna...Cóż rzec? Masz rację, w życiu nie widziałam piękniejszej kobiety,jest super a teraz idź już, dobrze? Jakbym nie miała innych zajęć od rana, przy pięciomiesięcznym maluszku jak rozczulanie się nad  urodą dziewcząt z pracy męża...
  Chyba lepiej zatrzymać swoje zdanie o innych kobietach dla siebie i trzymać się wersji, że nawet największy pasztet jest super. Tak o, żeby nie wyjść znowu na zazdrośnicę...

A jak tam u Was? Wyrażacie opinię o innych kobietach przy swoich mężczyznach?

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Działaj póki masz siłę przebicia

  Moja babcia powiedziała mi kiedyś prawdę starą jak Świat. ,,Jeżeli chcesz coś zmienić w wspólnym życiu to rób to na początku związku, póki facet jeszcze jest zakochany i je Ci z ręki. Później będzie Ci ciężko cokolwiek przeforsować". Jest to jedna z najlepszych rad jaką kiedykolwiek usłyszałam a zarazem mam świadomość, że ciężko się tego trzymać. Przecież na początku wcale nam nie przeszkadza, że facet nie ma dobrej pracy i imprezuje z kumplami co tydzień, także nie dążymy do tego, żeby coś zmienić. Później gdy zakładamy rodzinę, idziemy na swoje i zaczynamy poważne życie, coś przestaje nam odpowiadać. Niestety, często mężczyzna jest już tak ,,ustawiony" i wcale nie zależy mu żeby się zmienić. Ma nas na stałe i nie widzi problemu. Nie przeszkadzało Ci to kiedyś to dlaczego teraz jest źle? Wiem, że to trudne w przypadku kobiet, ale naprawdę warto zastanowić się czego właściwie chcemy i dążyć do tego od początku. Wiecie, póki jesteśmy niezależne, adorowane i w ogóle idealne, a nie potem jako stare, marudne, wiecznie niezadowolone partnerki.
  Warto czasami posłuchać rad starszych od nas kobiet. One przeżyły już to wszystko i można uczyć się na ich błędach. Polecam :)


P.S. Czy jest jakiś naprawdę skuteczny sposób na kalafiora na udach? Aj łona daj....

piątek, 12 kwietnia 2013

Po nieprzespanej nocy naczytałam się dziwactw w internecie

  Gdzie ja żyję? W Świecie, w którym dla niektórych zwłoki noworodka schowane w zamrażalce to to samo, co zarodki w ciekłym azocie. Dlaczego niektórym tak trudno zająć się po prostu własnym tyłkiem? Jestem pewna, że 3/4 zagorzałych przeciwników in vitro to ludzie, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia. Nie spotkali się nigdy bliżej z problemem bezpłodności, ani nie mieli w bliskim otoczeniu ludzi, dla których to było jedyną, ostatnią szansą na posiadanie dziecka. Oczywiście takie coś jak empatia już w ogóle jest im dalekie...
  Przecież na taką procedurę ludzie nie decydują się z dnia na dzień. Na pewno jest to poważna decyzja poprzedzona długim czasem przemyśleń, łez i innych, nieudanych prób. Może warto czasami postawić się w czyjejś sytuacji zanim zmiesza się kogoś z błotem?

środa, 10 kwietnia 2013

Jak pokonać zołzę?

Dostałam ostatnio niezbyt miłego maila od bliskiej mi osoby. Już nie ważne jakiej treści, chodzi o fakt podkurzenia przez typową zołzę. Zniesmaczona zaczęłam produkować swój wywód odpowiadając na każdą jej zgryzotę. Już byłam blisko naciśnięcia ,,wyślij" , kiedy to mąż zatrzymał mi rękę. Powiedział, że jej tylko o to chodzi, żeby mnie denerwować i ona się żywi tym, że ja wkurzona odpiszę jej coś niemiłego. Powód do kłótni gotowy, zabawę czas rozpocząć. Kazał mi napisać w kilku słowach coś bardzo miłego, rzucić kilka komplementów i zakończyć dyskusję. Rzadko słucham się swojego faceta ale w tym przypadku byłam usłuchana do granic możliwości. Wysłałam lukrową wiadomość i co? W odpowiedzi dostałam jeszcze bardziej przesłodzony tekst. Zero docinek, zero spiny, wszyscy zadowoleni a teraz poluzowanie kontaktów.
Morał? Zołzę można pokonać własną dobrocią i ciepłym serduszkiem ;) Aha, mąż czasami ma rację...

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Słońce nastraja pozytywnie

Tylko kilka promieni słońca a ja już patrzę na wszystko inaczej. Nagle mój dom i okolica wydają mi się najpiękniejszym miejscem na Ziemi. Dziecko aniołem a brak pracy traktuję jako czas aby poznać siebie i odnaleźć swoją życiową drogę. Co tam, jedząc kit z okien też da się przeżyć.

Czy to normalne, że chociaż codziennie odwalam kawał porządnej roboty to i tak czuję się trochę niepotrzebna i niespełniona? Może gdybym ratowała ludzkie życia, albo spełniała czyjeś marzenia, albo zwyczajnie pomagała innym osiągnęłabym wyższy level samorealizacji? Czy żyjemy w kraju, w którym żeby kobieta zarobiła jakieś normalne pieniądze musi tańczyć przed kamerką albo robić z siebie innego typu lafiryndę? Trudno, dzisiaj nie zajmuję się głębokimi przemyśleniami na temat mojego życia tylko łapię każdą chwilę ze słońcem. Nie wiadomo ile go jeszcze będzie :) Tak tylko, przez chwilę wpadły mi złe myśli do głowy.


piątek, 5 kwietnia 2013

Ciąża w 9 odsłonach

Będąc w tzw. stanie błogosławionym, nudząc się jak słoń siedziałam w internecie i szukałam opisów innych kobiet jak to wszystko wyglądało w ich przypadku. Jeżeli boimy się jak to będzie a różowe, słodziutkie poradniki rozpływające się nad techniką oddychania i cudem narodzin jakoś nas nie przekonują to dobrze po prostu posłuchać doświadczeń innych kobiet. Uwaga! Ostrzegam przed opowieściami starszych pań, które rodziły w okropnych bólach, w polu i w ogóle ledwo przeżyły.

Miesiąc pierwszy: Gdzie jest mój okres? Po dwóch tygodniach robię pierwszy test,który wyszedł negatywnie.Podejrzewam torbiel jajnika, cieszę się życiem i ucztuję zakończenie studiów.

Miesiąc drugi: Pod koniec czwartego tygodnia robię drugi test, który znowu wyszedł negatywnie. Nie wiem czy jestem aż tak zdebilała,że nie potrafię zrobić nawet testu ciążowego czy faktycznie one nie zawsze się sprawdzają. Chce mi się spać, robię sobie trzygodzinne drzemki w dzień. Jestem pewna, że mam jakąś śmiertelną chorobę, przez którą czuję się osłabiona i nie mam okresu. Wybieram się do ginekologa gdzie pierwszy raz widzę na monitorze małego fasolkiewicza.

Miesiąc trzeci: Śpię, jem w KFC, drę się na wszystkich, śpię, śpię, śpię. Pobieranie krwi kończy się odlotem.

Miesiąc czwarty: Odzyskuję siły, czuję się jak młody bóg. Brzucha nadal nie widać a ja robię kurs prowadzenia własnej firmy, porządkuję dom, robimy remont i kwitnę!!! Pobieranie krwi nadal jest koszmarem ale bardziej psychicznym niż fizycznym.

Miesiąc piąty: Brzuch jest już widoczny ale wyglądam raczej jak bym się obżarła. Nie zapomnę tekstu pewnego małżeństwa w lodziarni. On: Zobacz, pani też w ciąży ma apetyt na lody. Ona: Wcale nie jest w ciąży, jest po prostu taka tłusta. Jedziemy na mazury, zwiedzamy,100% aktywności fizycznej. Test na glukozę: dla mnie super. Miałam taki apetyt na słodkie, że mogłabym wypić tego i 5 porcji.

Miesiąc szósty: W końcu mam brzuch. Sama nie wiem już dlaczego wtedy nie mogłam się tak tego doczekać ale w każdym razie bardzo mnie to cieszyło. Nadal pożeram słodycze tonami i nie chodzi tu o ciążowe zachcianki a bardziej o to, że w końcu nie trzeba dbać o linię...Włosy i cera są super.

Miesiąc siódmy: Coraz gorzej śpię. Zasypiam tylko na lewym boku ze zwiniętą między nogami kołdrą. Kopniaki dziecka są już bardzo mocne ale do samego końca nie były bolesne. Lubimy sobie słuchać razem muzyki. Polecam wszystkim szkołę rodzenia.

Miesiąc ósmy: Po wysłuchaniu miliona opowieści starszych kobiet o tym, że one tak sobie w ciąży nie odpoczywały, że przesadzam, itp. zaczynam pastować na kolanach podłogi i robić generalne porządki w domu. Zaczęły się skurcze, silne bóle i nieciekawa przygoda. Na szczęście nie wydarzyło się nic więcej ale za prawdę Wam powiadam: Obijajcie się ile tylko można i miejcie gdzieś złośliwe teksty na temat Waszego lenistwa. Później będzie Wam tego brakowało ;)

Miesiąc dziewiąty: Strach przed porodem, nieprzespane noce, czekanie na akcję, bolące nogi, waga +1000kg, ogólny wkurw.

I w końcu poród! U mnie skończyło się cc, także akurat w tej kwestii nie mogę napisać nic fascynującego. Zero bólu, trochę męczarni po i prawdziwy koszmar- początki karmienia piersią ale to już inna bajka.

Podsumowując, wykorzystajcie ten czas poświęcając się na maksa sobie. Jedzenie,spanie,imprezki(oczywiście bez alko),książki,seriale i chillout!!!

wtorek, 2 kwietnia 2013

Coraz mniej wyrozumiała

Dlaczego im dłużej jesteśmy w związku tym stajemy się mniej tolerancyjne? Czy nie jest tak, że na początku robimy wszystko, żeby wyjść na spoko laski. ,,Oczywiście, że nie przeszkadza mi, że idziesz pochlać z kumplami. Ja spotkam się z dziewczynami a odbijemy sobie na drugi dzień"- takie zdanie po dłuższym czasie bycia razem zamienia się w ,, Z nimi? Chyba żartujesz! Już w ogóle mnie nie kochasz i nie chcesz spędzać ze mną czasu. A Ci Twoi kumple? Żenada...Gdzie Ty z nimi chcesz iść i po co?!". To taka malutka, kobieca manipulacja. Wpadnij w moje sidła, przecież jestem kobietą aniołem!!! Dopiero potem uzewnętrznię to co mi w Tobie przeszkadza i rozpocznę akcję-zmiana. Kobiety! Takie coś zawsze nas zgubi! Usiądźmy na chwilę i przypomnijmy sobie początki. Jakie byłyśmy tolerancyjne, kochające i czułe a potem zastanówmy się czy te wszystkie negatywne zmiany zaszły tylko z JEGO winy?

Dzisiaj będę aniołem, takim jak kiedyś :P

http://demotywatory.pl/146833/Kobieta

Kilka uderzeń młotem w łeb.


Uderzenie pierwsze: Grobowa mina i nieoderwanie wzroku od mojej osoby nawet na sekundę.
Uderzenie drugie: Robienie z siebie męczennicy, udawanie dobrej i poszkodowanej przed obcymi.
Uderzenie trzecie: Obracanie kota ogonem. Zmienianie faktów przed nim.
Uderzenie czwarte: Wyjście od nas z fochem i smutkiem na twarzy.

Co do Świąt. Były właśnie takie, jakie miały być.


czwartek, 28 marca 2013

wielkanocne sratatata

Dawno nie cieszyłam się na Wielkanoc tak bardzo jak w tym roku. Pierwsze święta z młodym i co najważniejsze pierwsze święta odkąd jesteśmy razem w atmosferze jaką sobie wymarzyłam. Daleko od rodziny, w gronie przyjaciół, bez nadmiernej spiny, że niedoprasowany kołnierzyk, że nierówno pomalowane pisanki i za duże kawałki warzyw w sałatce. Doszliśmy do wniosku, że tym razem nie będziemy robić co się da żeby wszyscy inni byli zadowoleni. Do tej pory tak właśnie było. Potem siedziałam nażarta jak słoń, ze spieprzonym humorem i kieliszkiem w ręku. Alkohol był jedynym ,,poprawiaczem" nastroju a moje hasło na święta brzmiało ,,Najeść się, napić i jakoś przeżyć". Ok, ważne, że mamusie, ciociusie i dziadziusie byli zadowoleni. Dosyć!!! Ta Wielkanoc będzie wyjątkowo, musi być.

Znowu jaram się nadmiernie...

Radość ma być wprost proporcjonalna do beznadziejności moich babeczek...

sobota, 23 marca 2013

jestem priorytetem?

Lepiej jak facet jest miły i powtarza nam parę razy dziennie,że nas kocha czy jak po prostu dba o to,żeby mieć dla nas czas, słucha i jest oparciem? Czy my w ogóle potrzebujemy tych smsów z ,,kocham Cię" i słodkich buziaczków na przywitanie jeżeli mamy tą świadomość,że jesteśmy bardzo ważne i gdzieś tam jesteśmy priorytetem? Kobiety też czasami bywają ,,proste w obsłudze". Najzwyczajniej lubimy wiedzieć na czym stoimy. Żadnych zbędnych niedomówień, zmian dat, wykręcanek i obietnic bez pokrycia. Myślę,że jeżeli obydwie strony porzuciłyby różnego rodzaju gierki to można byłoby uratować niejeden związek.

Dzisiaj na termometrze rano było -14. Już chyba nigdy nie założę tych wszystkich sukienek,które upolowałam zimą w lumpeksie.

czwartek, 21 marca 2013

Spaaać

Podziwiam matki, których dziecko budzi się,np. co 3 godziny w nocy a one wyglądają tak jakby właśnie wróciły z wakacji w Egipcie. Moje dziecię budzi się zazwyczaj tylko raz i śpi mniej więcej do 6 rano a ja i tak marzę tylko o tym, żeby ktoś wsadził mnie w wózek obok niego i poszedł na parogodzinny spacer podczas,którego mogłabym cały czas spać. Może mam anemię? Może to przesilenie wiosenne? A może po prostu jestem śmierdzącym leniem, który jeżeli nie prześpi 10 godzin na dobę to nie funkcjonuje? Nie, wolę trzymać się wersji  z anemią.

poniedziałek, 18 marca 2013

na serio

Szczerze nie wiem już sama czy jestem feministką czy raczej jest to grupa społeczna, która wkurza mnie najbardziej...Fakt, uważam,że potrzebujemy wolności, że wymaga się od nas więcej niż od mężczyzn i często nie jesteśmy traktowane poważnie. Z drugiej strony jest dużo kobiet, które chcą, np. partnerskich związków. Tylko, że takie partnerstwo według nich wygląda tak, że to facet gotuje, sprząta, pracuje, dużo pomaga w wychowywaniu dzieci a przy tym jest super męski, przystojny, z poczuciem humoru. Kobiecie ma się wybaczać niedbalstwo, brzydotę, beztalencie kulinarne,itp. To księżniczka, która ma robić tylko to co lubi i czeka aż miłość i super związek spadnie jej z nieba. Byłoby super, niestety w prawdziwym życiu trzeba się jednak trochę postarać. Szalony intelekt i poczucie humoru na pewno zostanie bardziej docenione przez księcia jeżeli dodamy do tego jeszcze podmalowane oko i obcasy ;) Świata się nie zmieni. Powiedzenie, że najpierw trzeba coś dać żeby coś dostać jest baaardzo słuszne.
Hmmm...Nigdy nie spotkałam się z krytyką mojego stylu życia ze strony jakiegokolwiek mężczyzny. Co innego kobiety. Jak jesteś singielką spełniającą się zawodowo-źle, bo nie masz rodziny i pewnie jesteś bardzo nieszczęśliwa, niedopchnięta, itp. Kura domowa-też źle bo poświęca wszystko mężowi i dzieciom, jest nieciekawa i zacofana. Może kobiety powinny po prostu spróbować żyć po swojemu, dawać z siebie 100% i nie wtrącać się w cudze życie? Wiem, to straszne, że tak stanęłam po stronie samców. Oni też nie są święci, oj nie! Tak tylko, lubię na fb grupę feministek. Super babki, tylko niektóre posty są zupełnie niezgodne z moją opinią.

niedziela, 17 marca 2013

chodząca perfekcja

Jak być idealną panią domu,matką, kochanką i przy tym spełniającą się bizneswoman jeżeli doba ma tylko 24 h ? Oczywiście być jeszcze ciągle w dobrym nastroju i mieć czas tylko dla siebie, np. na pójście do fryzjera. Komuś się to udaje? Na dzień kobiet wykupiłam mojej mamie zabieg mikrodermabrazji. Nie wiem dlaczego ale na początku czuła coś w rodzaju tremy,że w ogóle ma iść pierwszy raz  życiu do kosmetyczki. Zagoniona, wiecznie zapracowana kobieta, która gdzieś po drodze zupełnie zapomniała o sobie. Ja- staram się, naprawdę. Chcę być trochę egoistką, tak jak każą wszelkie babskie czasopisma i programy. Tylko ostatnio coraz częściej łapię się na takim schemacie: dziecko nakarmione, przewinięte, wybawione- śpi. O czym zapomniała? Achhh...nic jeszcze dzisiaj nie jadłam. Standard w macierzyństwie czy masochizm?

Nie ma nic piękniejszego niż jeden jego uśmiech, jednak :)

czwartek, 14 marca 2013

żonka uzurpatorka

Jeżeli Twój facet porównuje Ciebie do jakiejś nie do końca pozytywnej postaci, np. Beatki z ,,Przepisu na życie" to co masz wtedy myśleć? Może tak tylko sobie rzucił i nawet się nie zastanowił?  A może faktycznie jestem rozwydrzoną histeryczką? Jeżeli zwrócę mu uwagę to potwierdzę jego tezę, jeżeli zlekceważę to będzie mnie to gryzło. Czy kobieta zawsze musi być zadowolona i tryskać energią bo jeżeli głośno wyraża swój sprzeciw to jest już zołzą? Nie,że faktycznie coś nie gra i dzieje się źle- to zawsze jest wina hormonów, wahań nastrojów a Ty kobieto przeeestań w końcu marudzić.,, Powinnaś się cieszyć,że teściowa we wszystko się wtrąca-troszczy się o nas." ,, Przecież okazuję Ci czułość- objąłem Cię jak siedzieliśmy na kanapie". Ehhh...kobieta musi być naprawdę mądra,tak życiowo mądra. Żeby wiedzieć co zbagatelizować a z czego rozdmuchać awanturę. Po to aby mieć wizerunek silnej kobiety a nie rozchwianej emocjonalnie istotki.