piątek, 5 kwietnia 2013

Ciąża w 9 odsłonach

Będąc w tzw. stanie błogosławionym, nudząc się jak słoń siedziałam w internecie i szukałam opisów innych kobiet jak to wszystko wyglądało w ich przypadku. Jeżeli boimy się jak to będzie a różowe, słodziutkie poradniki rozpływające się nad techniką oddychania i cudem narodzin jakoś nas nie przekonują to dobrze po prostu posłuchać doświadczeń innych kobiet. Uwaga! Ostrzegam przed opowieściami starszych pań, które rodziły w okropnych bólach, w polu i w ogóle ledwo przeżyły.

Miesiąc pierwszy: Gdzie jest mój okres? Po dwóch tygodniach robię pierwszy test,który wyszedł negatywnie.Podejrzewam torbiel jajnika, cieszę się życiem i ucztuję zakończenie studiów.

Miesiąc drugi: Pod koniec czwartego tygodnia robię drugi test, który znowu wyszedł negatywnie. Nie wiem czy jestem aż tak zdebilała,że nie potrafię zrobić nawet testu ciążowego czy faktycznie one nie zawsze się sprawdzają. Chce mi się spać, robię sobie trzygodzinne drzemki w dzień. Jestem pewna, że mam jakąś śmiertelną chorobę, przez którą czuję się osłabiona i nie mam okresu. Wybieram się do ginekologa gdzie pierwszy raz widzę na monitorze małego fasolkiewicza.

Miesiąc trzeci: Śpię, jem w KFC, drę się na wszystkich, śpię, śpię, śpię. Pobieranie krwi kończy się odlotem.

Miesiąc czwarty: Odzyskuję siły, czuję się jak młody bóg. Brzucha nadal nie widać a ja robię kurs prowadzenia własnej firmy, porządkuję dom, robimy remont i kwitnę!!! Pobieranie krwi nadal jest koszmarem ale bardziej psychicznym niż fizycznym.

Miesiąc piąty: Brzuch jest już widoczny ale wyglądam raczej jak bym się obżarła. Nie zapomnę tekstu pewnego małżeństwa w lodziarni. On: Zobacz, pani też w ciąży ma apetyt na lody. Ona: Wcale nie jest w ciąży, jest po prostu taka tłusta. Jedziemy na mazury, zwiedzamy,100% aktywności fizycznej. Test na glukozę: dla mnie super. Miałam taki apetyt na słodkie, że mogłabym wypić tego i 5 porcji.

Miesiąc szósty: W końcu mam brzuch. Sama nie wiem już dlaczego wtedy nie mogłam się tak tego doczekać ale w każdym razie bardzo mnie to cieszyło. Nadal pożeram słodycze tonami i nie chodzi tu o ciążowe zachcianki a bardziej o to, że w końcu nie trzeba dbać o linię...Włosy i cera są super.

Miesiąc siódmy: Coraz gorzej śpię. Zasypiam tylko na lewym boku ze zwiniętą między nogami kołdrą. Kopniaki dziecka są już bardzo mocne ale do samego końca nie były bolesne. Lubimy sobie słuchać razem muzyki. Polecam wszystkim szkołę rodzenia.

Miesiąc ósmy: Po wysłuchaniu miliona opowieści starszych kobiet o tym, że one tak sobie w ciąży nie odpoczywały, że przesadzam, itp. zaczynam pastować na kolanach podłogi i robić generalne porządki w domu. Zaczęły się skurcze, silne bóle i nieciekawa przygoda. Na szczęście nie wydarzyło się nic więcej ale za prawdę Wam powiadam: Obijajcie się ile tylko można i miejcie gdzieś złośliwe teksty na temat Waszego lenistwa. Później będzie Wam tego brakowało ;)

Miesiąc dziewiąty: Strach przed porodem, nieprzespane noce, czekanie na akcję, bolące nogi, waga +1000kg, ogólny wkurw.

I w końcu poród! U mnie skończyło się cc, także akurat w tej kwestii nie mogę napisać nic fascynującego. Zero bólu, trochę męczarni po i prawdziwy koszmar- początki karmienia piersią ale to już inna bajka.

Podsumowując, wykorzystajcie ten czas poświęcając się na maksa sobie. Jedzenie,spanie,imprezki(oczywiście bez alko),książki,seriale i chillout!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz