piątek, 12 kwietnia 2013

Po nieprzespanej nocy naczytałam się dziwactw w internecie

  Gdzie ja żyję? W Świecie, w którym dla niektórych zwłoki noworodka schowane w zamrażalce to to samo, co zarodki w ciekłym azocie. Dlaczego niektórym tak trudno zająć się po prostu własnym tyłkiem? Jestem pewna, że 3/4 zagorzałych przeciwników in vitro to ludzie, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia. Nie spotkali się nigdy bliżej z problemem bezpłodności, ani nie mieli w bliskim otoczeniu ludzi, dla których to było jedyną, ostatnią szansą na posiadanie dziecka. Oczywiście takie coś jak empatia już w ogóle jest im dalekie...
  Przecież na taką procedurę ludzie nie decydują się z dnia na dzień. Na pewno jest to poważna decyzja poprzedzona długim czasem przemyśleń, łez i innych, nieudanych prób. Może warto czasami postawić się w czyjejś sytuacji zanim zmiesza się kogoś z błotem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz